[stron_glowna]
0 books
0.00 zł
polishenglish
Paper books and ebooks
SEARCH
author, title or ISBN
Categories
  • Novels
  • Short stories
  • Poetry & Drama
  • Biographies & Memoirs
  • Science & Technology
  • Languages
  • Reference
  • Economics, Business, Law
  • Humanities
  • Nonfiction
  • Children & Youth
  • Psychology & Medicine
  • Handbooks
  • Religion
  • Aphorisms
We accept payments by Visa, MasterCard, JCB, Dinners Club

We accept payments via PayPal
Te trzy przy sąsiednim stoliku
Te trzy przy sąsiednim stoliku
Elżbieta Dziewońska
Publisher:My Book
Size, pages: A5 (148 x 210 mm), 92 pages
Book cover: soft
Publication date:  June 2008
Category: Short stories
ISBN:
978-83-7564-035-9
19.00 zł
FRAGMENT OF THE BOOK
***

tym razem nie dojechała rowerem do pracy

i nie spotkałyśmy się raczej nigdy
nie wiem jaki miała kolor oczu
i jakie marzenia

i nie potrafię wyobrazić sobie
co może czuć matka
pochylona nad najdroższą kałużą
i twarzą już bez twarzy

drżę za każdym razem
córeczko
gdy mówisz:
pa wracam w poniedziałek


ZDARZYŁO SIĘ, NA SZCZĘŚCIE (fragment opowiadania)

    Wyjęłam z biurka stare notatki. Co to znaczy stare? Czy te z przedwczoraj miałyby jeszcze posmak świeżości? Poczułam, że zanim zdarzy się jutro, muszę zobaczyć wspomnienia. Zobaczyć, bo utrwalone w literkach, przywołują gdzieś w mózgu zachowane obrazy. Ładne, brzydkie, kolorowe jak niektóre sny, czarno-białe jak wspomnienia babci. Potrzebne jest słowo, gest zapach i wracają.

2.01.
     Kasia stwierdziła dziś rezolutnie, że babcia używa różnych zabytkowych powiedzonek. Wczoraj oglądała ją uważnie przez podwójne okulary i stwierdziła, że jest długa jak miesiąc, a chuda jak wypłata. Dziewczynka obruszyła się: długa jestem, mam równe 160 centymetrów, no ale wcale nie taka chuda, ważę już 42 kilogramy. Dlatego zaczęła intensywnie ćwiczyć, by więcej nie przytyć. Ale jeść, na moje zatroskane szczęście, bardzo lubi, najlepiej długo i spokojnie. Dopytywała jednak ze swoją dociekliwością, co to znaczy, że jest długa jak miesiąc? – Czas mi tak szybko mija, żaden miesiąc mi się nie dłuży.
     W prezencie od Cioci Honoraty dostała ładny, duży pamiętnik. Zachęciłam, by zapisywała te babcine długie miesiące. Coś tam skrobie, ale oczywiście nie zajrzę, choć tak mnie nieraz kusi. Pamiętam, jak się ja wściekłam, gdy okazało się, że mama podczytuje moje listy, różne zapiski. Wszystko leżało na wierzchu, bo jej ufałam. A ona nie otwierała moich listów. Po co miała otwierać, na czytanie miała całe dnie, kiedy ja byłam w pracy, siedziała przecież w domu. Jak się domyśliłam, że czyta, przestałam ufać i tak mi zostało. Nigdy już nie potrafiłam z nią szczerze rozmawiać.
     Najbardziej lubię piątek, kiedy to uroczyście, tzn. w porannym pośpiechu, wyłączamy budzik. Dwa dni dłuższego spania.
    – Wiesz mamo, lubię sobie poleżeć, czasami coś miłego mi się przyśni. Słyszę, że wszyscy chodzą, trzaskają drzwiami, ale jak udaję, że twardo śpię, to zachowują się trochę ciszej. Ale jak Staś zaczyna odbijać piłeczkę pingpongową, no to muszę wstać i go upomnieć. Ty go wcale nie wychowujesz, a on mnie tak denerwuje, ostatnio w ogóle nie chce mnie słuchać.
     A jak oni mnie denerwują, że tak ciągle szarpią się i biją.
     Dzisiaj moje dziecko postanowiło, że będzie robić ściągi, bo jutro sprawdzian z angielskiego. Robi więc. Pierwszy raz.
    – No wiesz, dziewczyny zawsze tyle opowiadają, jak to im się udało. Muszę spróbować.

3.01.
     Chyba wyleczyła się ze ściągania. Po przyjściu do domu wyjątkowo już w drzwiach mi to zakomunikowała:
    – Trzeba mieć spokojne nerwy. Pani podeszła i zabrała karteczkę. Taki wstyd. Jacek mnie pocieszał i obiecał, że udzieli kilku rad, jak to się robi, by pani nie zobaczyła. Dobra, dobra. Ale wiesz, że nie chcę akurat jego pomocy. Kiedyś proponował mi chodzenie. Akurat on. Gdyby to... A właściwie nie mam czasu na głupoty. W szkole zapanowało jakieś szaleństwo z tym „chodzeniem”. Kiedy Krzysiek powiedział Jolce, ot tak, bez powodu, że już z nią nie chodzi, powtórzyłam jej twoją radę, że może jak już, to lepiej z chłopakami biegać albo jeździć na rowerze – kończyła, pałaszując kolejną porcję frytek.
     Przecież wiem, co mówię. Za moich czasów też było podobnie. To tylko młodym panienkom wydaje się, że od nich zaczynają się dzieje świata.
     Po smacznym obiadku moje dziecko zakomunikowało:
    – Jedziemy za chwilę z Izą do Ali. Można u niej pojeździć na łyżwach, mam co prawda tylko twoje stare figurówki, ale da się jeszcze ślizgać. Prawda?
     Prawda, choć ja się boję. Ile to lat nie stałam na lodzie? E, czy to takie ważne.
© 2004-2023 by My Book