[stron_glowna]
0 książek
0.00 zł
polskiangielski
Książki papierowe i ebooki
Stowarzyszenie Umarłych Dusz, czyli traumo-pocieszne przygody Znicza Deathsoul
Stowarzyszenie Umarłych Dusz, czyli traumo-pocieszne przygody Znicza Deathsoul
Maciek Kur
Wydawca:My Book
Format, stron: A5 (148 x 210 mm), 349 str.
Rodzaj okładki: miękka
Data wydania:  listopad 2006
Kategoria: powieść
ISBN:
83-89770-61-X
35.00 zł
FRAGMENT KSIĄŻKI
   Daleko, daleko, w Tartarze, królestwie umarłych, gdzie panowała wieczna noc, a od wielu mileniów nie stanęła noga żywego człowieka, rozciągała się długa, lecz płynąca spokojnie rzeka Styks. Na jej końcu znajdował się wielki, mroczny pałac, do którego frunął, przypominający niewysokiego anioła o czarnych skrzydłach, bożek śmierci. Wleciał przez okno i znalazł się w niewielkiej komnacie, która wyglądem przypominała gabinet. Ukląkł naprzeciw biurka, za którym tyłem do niego siedział wysoki mężczyzna. Miał średnio długą, popielatą brodę i ciemną szatę o wysokim, spiczastym kołnierzu.
   – Bądź pozdrowiony, o mroczny lordzie Hadesie – rzekło bóstwo śmierci.
   – Tanatos! Wreszcie! – zawołał wesoło bóg, odwracając się na obracanym fotelu. Zerwał się ze stanowiska i wziął leżącą koło biurka torbę kijów do golfa, którą rzucił Tanatosowi. – Chodź – rzekł i z rękami w kieszeniach ruszył w stronę wyjścia. – Powiedziałem Setowi i Disowi, że będę na polu o trzeciej.
   – Ale… – zaczęło speszone bóstwo.
   – O nic się nie martw – rzekł Hades, wyciągnął cygaro i pstryknął – Hekate! – zawołał.
   – Tak, szefie? – zapytała bogini ciemności, wyglądając z sekretariatu obok.
   – O ósmej wyprowadź Cerberka – rozkazał lord. – Po gierce pewnie pójdziemy do „Apolla” na Muzy, więc trochę nas nie będzie. Holender! – syknął, łamiąc zapałkę, którą próbował potrzeć o pudełeczko. – Tanatos, masz może ogień?
   – Nie chcę szefa martwić, ale…
   – Nie masz? Diabli! – westchnął. – No trudno. Hekate, masz ogień?
   – Nie rozdwoję się! – krzyknęła bogini.
   – Kobieto, za coś ci chyba płacę – zawołał oburzony szef.
   – Przepraszam – ciągnął Tanatos – ale jest jeden problem.
   – Coś tak się speszył? – mruknął Hades. – Syzyf znów nawiał, czy jak?
   – Nie – odparł, stawiając kije. – Po prostu dziś jest pewien bardzo ważny dzień, o którym powinien pan pamiętać i…
   – Pamiętać? Niby co? – zdziwił się Hades.
   – Emn… Niech pan sprawdzi w kalendarzyku – uśmiechnął się sztucznie Tantos.
   Pan Tartaru niechętnie wyjął z kieszeni kalendarzyk i znudzonym wzrokiem odczytał zaznaczoną datę.
   – Chaosie przenajświętszy, co się dzieje? – zawołała przestraszona Hekate, wbiegając do gabinetu zaalarmowana piskiem, który przed sekundą rozległ się po całym pałacu. Blady pan świata umarłych złapał ją za ramiona i potrząsnął gwałtownie.
   – Odwołaj wszystkie spotkania! Ale już! – krzyknął do sekretarki. – Zwłaszcza to Afrodyty!!! – zażądał i odrzucił Hekate. – Tanatos! Szybko! Leć do mojej sypialni i zrywaj plakaty! Raz, dwa! – zdenerwowany klasnął w ręce. – Każda sekunda się liczy… Gdzie krawat, który mi dała na imieniny? – zawołał do siebie i znerwicowany wybiegł z pokoju.
   – Co rok to samo – westchnął Tanatos.
   – Sądziłbyś, że bóg po dziesięciu mileniach się czegoś nauczy, nie? – mruknęła Hekate.
   – Gdzie obroża, którą od „Niej” dostał? – zawołał Hades, wpadając ze wślizgiem do sali, trzymając za kark niewielkiego, trzygłowego psa.
   – Tylko spokojnie – zaczęło skrzydlate bóstwo. – Zaraz się znajdzie.
   – Zaraz to „Ona” tutaj będzie! – zawołał, puszczając psa. – Ruszajcie się! Zerwaliście już te plakaty, czy sam mam się ruszyć?
   – Ej, tylko grzecznie proszę! – wkurzyła się Hekate. – Trzeba było się nie żenić, to byśmy nie musieli znosić co rok tej samej szopki.
   – Właśnie – przytaknął Tanatos.
   – Ej, myślicie, że gdybym wiedział, jaka będzie po ślubie, to bym ją tu kwiatem narcyza wabił!? – oburzył się Hades. – Moja wina, że nasze prawa nie uznają rozwodów? Z trudem udało mi się ubłagać jej matkę, by ją ode mnie zabierała na pół roku. Przynajmniej mam trochę czasu dla siebie i… Prezent! – klepnął się w głowę. – Miałem jej załatwić jakiś prezent na powitanie. Szybko! Opróżnijcie kieszenie. Ale już!
   – Mamy tylko klucze od mieszkania i gumę do żucia – powiedział Tanatos.
   – Dobre i to – rzekł pan Tartaru i nagle rozległa się melodia żwawej wersji refrenu Moniuszkowskich Prząśniczek. Lord Hades wyciągnął z kieszeni srebrną komórkę i przyłożył do ucha. – Halo? – zapytał. – O! Cześć, Persefono… O tak… Jasne, że pamiętam… Już od dwóch tygodni szykujemy przyjęcie na twój powrót… Sekundkę… – wziął aparat na bok. – Zamów pizzę… Zamów pizzę… – syknął do Hekate. – To co mówiłaś? – powrócił do dialogu z żoną. – Co? Będziesz dopiero za dwa dni? – znów wziął aparat na bok. – Yes! Yes! Yes! – uradował się i powrócił do rozmowy. – Tak mi przykro… Takie specjały już pozamawiałem, że ho, ho, ho!!! A goście… Aha! OK… OK… Co? Eeee… Jasne, że pamiętam… OK… To pa, kocham cię! – rzekł, rozłączył komórkę i rozradowany usiadł w fotelu.
   – Co za ulga… – odetchnął Tanatos.
   – Ale by nam piekło sprawiła, gdyby dowiedziała się, że totalnie olałem jej powrót – zaśmiał się pan Tartaru, ocierając czoło. – Ale żarty na bok! Dobrze, że dzwoniła, bo przypomniała mi, że nim wyjechała, obiecałem coś dla niej skołować. Zawsze chciała mieć ten breloczek, o którym było kiedyś głośno, że niby nieograniczone szczęście przynosi, czy jakoś tak.
   – Naszyjnik Harmonii? – zapytał Tanatos.
   – O, właśnie – przytaknął lord. – Weź mi go skombinuj…
© 2004-2023 by My Book
×