[stron_glowna]
0 książek
0.00 zł
polskiangielski
Książki papierowe i ebooki
Hanyska
Hanyska
Leonia (własc. Helena Buchner)
Wydawca:My Book
Format, stron: A5 (148 x 210 mm), 196 str.
Rodzaj okładki: miękka
Data wydania:  czerwiec 2006
Kategoria: powieść
ISBN:
83-89770-52-0
29.00 zł
ISBN:
978-83-7564-059-5
15.00 zł
FRAGMENT KSIĄŻKI
   Długa to była droga do domu. Przeważnie szli pieszo. Czasem ktoś podwoził ich samochodem, czasem konnym wozem. Miasta, miasteczka i wsie były w większości zniszczone. Im dalej na wschód, tym bardziej. Im bliżej domu, tym bardziej. Im bliżej Odry, tym więcej było ludzi na drodze. Większość szła do Niemiec, tylko nieliczni na wschód. Most na Odrze był pełen ludzi.
   – Gdzie wy tam idziecie? – spytała Marię kobieta siedząca na tobołkach.
   – Wracamy do domu – odpowiedziała jej Maria.
   – Wróćcie się. Wszystkich nas wysiedlili. Tam już nie Niemcy. Tam już nie ma naszych domów, już są zasiedlone przez Rosjan. Chyba że nie jesteście Niemcami…
   – Jesteśmy, ale tam został nasz dom. Idziemy do domu.
   Kobieta już nic na to nie odpowiedziała, tylko pozbierała swoje tobołki i poszła dalej.
   – Wróćmy się. Ta kobieta prawdę mówiła – powiedział Paul.
   – Jakoś tam, Paul, będziemy żyć.
   Przystanęli przy słupie z napisem „Polska”.
   – Teraz będziesz żyła w Polsce, będziesz Polką – powiedział Paul ze złością.
   – Jak trzeba będzie, to będę. Na papierze pewnie będę Polką, a tak naprawdę to będę tym, kim jestem, i ty też. Będziemy tam na swoim. Przecież nam się dobrze żyło.
   Tak było naprawdę. Dobrze im się żyło.
   Zatrzymała ich straż graniczna, a właściwie rosyjscy żołnierze. Tych, co uciekali do Niemiec, nie zatrzymywano, jeszcze ich popędzano, żeby nie tarasowali mostu i żeby szybciej szli. Tylko młodych mężczyzn sprawdzano i większość z nich zatrzymywano.
   – Skąd idziecie? – spytał żołnierz po polsku.
   – Z Niemiec. Do domu idziemy – powiedziała Maria.
   – Byłeś w Wehrmachcie? – zwrócił się do Paula.
   – Byłem – odpowiedział Paul zdecydowanie i podał żołnierzowi książeczkę wojskową.
   – Starszy szeregowy. Gdzie zabijałeś naszych?
   – Byłem na różnych frontach.
   – Jesteście Niemcami. Wracajcie do Niemiec. Tu teraz Polska będzie. To stare polskie ziemie.
   – Nie możemy wracać. Za Opolem mieszkamy, tam jest nasz dom. Tylko przed frontem uciekliśmy – powiedziała Maria z płaczem. Chciała przerwać tę rozmowę, bo jeszcze chwila i Paul byłby zawrócił, a ona razem z nim. A tego nie chciała.
   – Puść ich, mówią po polsku – powiedział oficer. Żołnierz oddał dokument i kazał iść.
   Szli długo, nie odzywając się do siebie. Na jakiejś małej stacji wsiedli do zatłoczonego pociągu. W pociągu byli Polacy i wojsko. A co robili ci ludzie na stacji? Otoczeni wojskiem, z tobołami, smutni i nieszczęśliwi.
   – Niech się wynoszą – mówili ludzie z pociągu.
   – Ja to bym ich wszystkich do obozu zamknął i niech tam zdychają – powiedział jeden z pasażerów. Nienawiść w głosie tego człowieka była przerażająca.
   Do samego Wrocławia nie dojechali. Wszyscy wyszli z pociągu na małej stacji. Tu znów było tyle ludzi. Maria i Paul znaleźli się wśród Niemców. Kazano im wsiadać do wagonu, z którego przed chwilą wyszli.
   – My z Niemiec wracamy – krzyknęła w ostatniej chwili Maria.
   – To co tu robicie. Czemu się wśród tych szwabów kręcicie? – powiedział żołnierz i wskazał, w którą stronę mają iść. Gdy odeszli od tego tłumu, usiedli.
   – Dzięki Bogu – powiedziała Maria z ulgą.
   – Zawsze dla nich będziemy wrogami. Widziałaś, jak nas traktują – powiedział Paul z goryczą. – Lepiej było wsiąść znów do tego wagonu – dodał.
   Jak on tu będzie żył...
© 2004-2023 by My Book
×