[stron_glowna]
0 książek
0.00 zł
polskiangielski
Książki papierowe i ebooki
Stroma ścieżka
Stroma ścieżka
Ewa Nizińska
Wydawca:My Book
Format, stron: A5 (148 x 210 mm), 102 str.
Rodzaj okładki: miękka
Data wydania:  styczeń 2006
Kategoria: religia
ISBN:
83-89770-39-3
19.00 zł
ISBN:
978-83-7564-084-7
15.00 zł
FRAGMENT KSIĄŻKI
        – Jak postępuje twój duchowy rozwój? Czy masz jakieś problemy?
    Cotygodniowe indywidualne rozmowy duchowe z mistrzynią były obowiązkowe. Anna ceniła sobie bardzo ów rodzaj duchowej pomocy. Z dzienniczkiem, w którym zapisywała swoje medytacje, szła w podniosłym nastroju na rozmowę, w końcu z nie byle kim… z mistrzynią! Była to dojrzała kobieta po trzydziestce, której powierzono ten obowiązek, widząc w niej chodzącą doskonałość życia zakonnego.
    – Siostro mistrzyni, nie bardzo rozumiem, co znaczy wypełniać wolę Bożą… tak w codziennym życiu… Jak ja mam to robić?… Jak rozpoznać to, czego ode mnie oczekuje w danej chwili Bóg?
    – Popatrz dziecko, to są nasze konstytucje – mistrzyni trzymała w ręku niewielką książeczkę, którą każda zakonnica miała pod swoją ławką w kaplicy... i nie tylko tam.
    – Tu jest wszystko zapisane… Paragrafy… punkt po punkcie. Kościół zatwierdził nasze konstytucje, a to oznacza, że jeżeli będziesz żyła według tego, co tu jest napisane, wypełnisz wolę Boga. Tutaj masz jeszcze nasze zwyczaje zakonne i regulamin postulatu.
    Dwie dodatkowe książeczki Anna wzięła skwapliwie. Wszystko stało się jasne i proste. Z zapałem sobie właściwym zabrała się za lekturę, a że bardzo chciała być świętą, to i z równym zapałem zaczęła owe przepisy wprowadzać w życie. Wszystko w najdrobniejszych szczegółach to, co dotyczyło codziennego życia, takie jak ubiór, spanie, jedzenie, praca, odpoczynek. Każda życiowa funkcja zostały poddana całkowitej samokontroli i kontroli zewnętrznej. Bezkrytyczne podporządkowanie się przepisom zakonnym i poleceniom przełożonych poparte mocnym argumentem. Masz wierzyć ze wszystkich sił, że Bóg mówi do ciebie głosem przełożonych. Choćby wydawało ci się, że polecenie, które ci wydają jest po prostu głupie, jak choćby sadzenie kapusty do góry nogami, to masz to wykonać, ponieważ Bóg może sprawić, by nawet tak kiepsko posadzone warzywo wyrosło prawidłowo. Anna chciała być zakonnicą, dlatego też zaakceptowała całkowicie nowe życie, ufając, że droga, którą ją prowadzą, bezpiecznie wiedzie do celu.
    Rozkład dnia w klasztorze był prosty i przejrzysty, od lat niezmienny.
    6.00 – Wstanie. Budzenie było ogólne. Jedna z sióstr szła korytarzem, uderzając drewnianą kołatką. Wstawało się na pierwszy usłyszany odgłos i od razu w myślach odmawiało się zalecane modlitwy. Obowiązywało ścisłe milczenie. W ponad stuosobowym zgromadzeniu nie padło ani jedno słowo.
    6.25 – Kolejny sygnał. Tym razem pięciokrotny dźwięk dzwonka oznaczał, że za siedem minut rozpocznie się msza, a po niej półgodzinna medytacja i wspólne modlitwy odmawiane chóralnie.
    8.00 – Wszystkie siostry schodziły do sutereny, do dużego pomieszczenia zwanego refektarzem, czyli inaczej jadalni. Śniadanie zazwyczaj spożywano w milczeniu, a następnie każda z sióstr udawała się do swojego obowiązku, czyli do wyznaczonej na ten dzień konkretnej pracy, gdzie również nie wypowiadało się zbędnych słów.
    12.00 – Ponowny dzwonek wzywający na wspólną modlitwę i obiad, który spożywano w milczeniu.
    Między 14.00 a 15.00 obowiązywało tak zwane ścisłe milczenie, czyli praktycznie pod żadnym pozorem nie wolno było rozmawiać.
    Praca i modlitwa do 17.00. Potem wspólne modlitwy i kolacja. Dopiero przy kolacji dozwolona była chwila rekreacji, czyli można było parę minut pogadać z sąsiadką.
    21.00 – Czas na ostatnią wspólną modlitwę w kaplicy, jeżeli nie wypadała nocna adoracja.
    22.00 – Czas na spoczynek. Oczywiście ścisłe milczenie obowiązywało już po wyjściu z kaplicy. Bez telewizji, radia i innych współczesnych środków komunikacji międzyludzkiej. Zasada jest prosta: jeżeli chcesz być zakonnicą, musisz nauczyć się żyć tylko z Bogiem. Dążysz do tego, by zostać jego oblubienicą. Bierzesz z Nim ślub. Oddajesz mu siebie, wyrzekając się dosłownie wszystkiego. Cała sfera intymności męsko-damskich zostaje niejako zawieszona w działaniu. Mężczyźni jako mężczyźni przestają istnieć. Księża, którzy się pojawiają na widoku z racji sprawowanych funkcji, otaczani są niemal czcią.
    Składasz ślub ubóstwa, czyli nie posiadasz na własność żadnej, nawet najmniejszej rzeczy. O wszystko, czego potrzebujesz do życia, jak choćby zwykłe mydło czy pasta do zębów, musisz prosić przełożoną i może się tak zdarzyć, że nie od razu to otrzymasz. Nie posiadasz żadnych osobistych pieniędzy. Otrzymane od rodziny przekazujesz przełożonym.
    Przede wszystkim jednak jesteś doskonale posłuszna. Zapominasz o istnieniu słowa „nie”. Zgadzasz się na wszystko, czego zażądają od ciebie, nawet gdyby ci to zupełnie nie odpowiadało. Po prostu, czyste szaleństwo!
    Im więcej wymagań stawiano przed Anną, tym bardziej była zachwycona nowym stylem życia, tak innym od wszystkiego, czego doświadczała do tej pory. To było wyzwanie, któremu chciała sprostać. Opanowała do perfekcji wstawanie na pierwszy odgłos kołatki. Zrywała się z łóżka i odmawiając „Anioł Pański” w myślach, w pośpiechu ubierała się i schodziła do kaplicy. Z początku zbiegała po schodach, lecz szybko zwrócono jej uwagę, że siostra zakonna nie biega, bo tak nie wypada, ponieważ chodzi w poświęconych szatach. Jedzenie ograniczyła do minimum. Ona, która w domu rodzinnym tak bardzo lubiła słodycze, teraz oddawała swoje świąteczne porcje łakoci innym siostrom. Wyszczuplała i tylko jej oczy nabrały głębszego blasku. Była szczęśliwa… ale czuła, że może w swojej duchowej drodze dojść jeszcze bliżej Boga. Każdą wolną chwilę spędzała w kaplicy na adoracji Najświętszego Sakramentu. Skóra na jej kolanach stwardniała. Bez najmniejszego wysiłku mogła teraz godzinami klęczeć zatopiona w modlitwie.
    – Siostro mistrzyni… jak blisko Boga można dojść? – spytała Anna na kolejnej z duchowych rozmów.
    – Dzieciaku – mistrzyni zastanowiła się przez chwilę – to dobrze… to bardzo dobrze, że tak gorliwie troszczysz się o swój wewnętrzny rozwój, ale musisz wiedzieć, że tak szybko nie osiągniesz doskonałości zakonnej. Na to potrzeba lat, wielu lat, żeby pokonać własną pychę, a to nie jest prosta sprawa.
    Mistrzyni była wyraźnie zadowolona z podejścia Anny do spraw duchowych.
    – Staraj się, staraj, ile możesz, a resztę zostaw Bogu – powiedziała na zakończenie.
    W ciszy klasztornych murów czas płynął wolno, ale Anna pędziła niczym ekspres w stronę Boga. Zachwycona Nim, gotowa na wszystko. Chciała Go dotknąć, zobaczyć, poczuć w sobie… Jej gorliwość posunęła się do granic możliwości. Wstawała w nocy na modlitwę. Klękała przy swoim łóżku i z rękoma podniesionymi do góry, aż do omdlenia, odmawiała litanie. Ale Bóg zaczął milczeć. Im bardziej Anna starała się, tym bardziej Bóg stawał się odleglejszy, aż w końcu całkowicie wyczerpana, ze łzami w oczach poszła do mistrzyni i wykrztusiła z siebie tylko jedno krótkie zdanie:
    – Siostro mistrzyni, puściły mi nerwy.
    Mistrzyni bez słowa otworzyła szufladę biurka, wyjęła opakowanie relanium i jedną tabletkę podała Annie.
    – Weź to i połóż się spać. Nie tak szybko zostaje się świętą, jakby się chciało – dorzuciła jak zwykle z uśmiechem na ustach. Sprawa została zamknięta.
    Obok niej żyły takim samym rytmem inne dziewczęta, które tego roku zgłosiły się do klasztoru. Tworzyły swoistą grupę, na zawsze złączone czasem powołania. Były na siebie skazane. Podświadomie stawały się jednym żywym organizmem, choć każda inna, rzeźbiły swoje wnętrza według tego samego wzoru zawartego w Konstytucjach zgromadzenia.
© 2004-2023 by My Book
×