Spór o wiek Ziemi stworzonej przez Boga (lub jak twierdzą ateiści, w wyniku „Wielkiego Wybuchu”), zagadka pojawienia się człowieka na świecie i interpretacja „prehistorii” mają nie tylko podłoże kulturowe, ale są wręcz fundamentalną kwestią oddziałującą poprzez intelekt na nasze wybory, moralność i wiarę. Całe zagadnienie składa się na stanowisko, że stworzeni zostaliśmy przez Istotę doskonałą i wolną od praw materii albo powstaliśmy z nicości przypadkowo, bez wyraźnego celu, skazani na śmierć.
Wielu antropologów zajmujących się dziejami ludzkości wskazuje na drugą połowę III tysiąclecia przez Chrystusem jako początek utworzenia pierwszych udokumentowanych kultur. Wszelkie wzmianki antycznych pisarzy o wcześniejszych okresach rozwoju uznawane są w środowisku akademickim – opierającym się na teorii ewolucji – za czasy mitologiczne, zaś informacje zawarte w Biblii uchodzą w oczach sceptyków za niewiarygodne świadectwo, podobnie jak skala potopu opisana w Księdze Rodzaju. Według oficjalnej nauki, ludzie mieli wyłonić się z małpoludów, człekokształtne stworzenia pochodziły od wcześniejszych form życia, płazy jakoby przeobraziły się w gady, w ptaki, później w ssaki, ryby, następnie wyszły na ląd z wody, a początkiem życia według ateistycznych uczonych była bakteria przybyła z kosmosu, „prymitywna” ameba i eksplozja we Wszechświecie.
W takim ujęciu tematu kryje się jednak podstępna nieścisłość, bowiem odległe ery geologiczne naliczane „milionami lat” opisane są bardzo szczegółowo pomimo braku dowodów form przejściowych w zapisie kopalnym. Jak to jest możliwe, że daje się bezkrytyczną wiarę w naukowe spekulacje oparte na wyobrażeniach i interpretacjach badaczy uwikłanych w kłamstwo? Czy teoria obejmująca niewyobrażalnie rozległą dla umysłu ludzkiego przestrzeń czasową może być wiarygodna i opisana w detalach? Czy nie jest to raczej podstępna pułapka intelektualna, zwodnicza wizja oparta na iluzji wyobraźni i chęci urealnienia własnych koncepcji, istniejąca o zgrozo, tylko na papierze, ale oddziałująca na realne życie? Z jednej strony mamy ślady nagłego zniszczenia widoczne w strukturach geologicznych, z drugiej pogląd o powolnym odkładaniu się warstw ziemi w procesie statycznym opartym na uniformitaryzmie.
Akt stworzenia neguje teorię ewolucji i na odwrót. Obie teorie nie mają punktów stycznych, wzajemnie się wykluczają, nie można ich pogodzić. W analizie dotyczącej początków dziejów musimy zdawać sobie sprawę, że życie w jakiejkolwiek formie mogło powstać jedynie z życia. Z martwoty nie wyjdzie życiodajna iskra. Tak mówi fizyka i doświadczenia laboratoryjne oraz rozsądek. Jest to podstawowa kwestia w rozumieniu sensu istnienia organizmów.
Jeżeli więc życie wyszło z wody, jakim cudem ryba posiadająca skrzela nie zdechła na brzegu z braku tlenu w ciągu pierwszej godziny? Ile czasu trzeba było, aby morski organizm mógł wytworzyć płuca? Dlaczego nie odnaleziono żadnej formy przejściowej w zapisie kopalnym, skamieniałej konstrukcji szkieletowej mającej cechy płaza i gada? Wyjątkiem od tej reguły może być przykład drapieżnej ryby słodkowodnej: Łaziec indyjski […] potrafi przetrwać na lądzie bez wody przez 6 dni, a w błocie lub wysychającym potoku może przetrwać okres nawet do sześciu miesięcy. Ale nawet tak odporny organizm musi wrócić do swego naturalnego środowiska, by dalej funkcjonować. Niedomówienia i uprzedzenia wynikające z nieuzasadnionej wiary w religię ewolucji, głoszącą niepotwierdzone tezy, że człowiek powstał z nie-człowieka, doprowadzają w każdym pokoleniu do zaniku zdolności uwolnienia się od mylnych wyobrażeń. Skamieliny szkieletów należących do osobników dojrzałych i młodych, nigdy niebędące formą przejściową wykluczają koncepcję ewolucji, zaś artefakty i ruiny cyklopowych konstrukcji dowodzą czegoś wręcz odwrotnego. Świadczą o pradawnej, wysoko rozwiniętej społeczności i nagłym kataklizmie, który miał miejsce według chronologii biblijnej około 2350 roku przed Chrystusem, a zniszczenie objęło swym zasięgiem cały świat. Nie ulega wątpliwości, że prawdziwy obraz potopu został zaciemniony w umysłach ludzi.
W świetle dowodów na globalny kataklizm geologiczny i absurdów intelektualnych naukowców opowiadających się za ewolucją możemy być pewni, że opis w Biblii o istnieniu pierwszej cywilizacji, hermetycznej arce, destrukcyjnej sile deszczów, fal morskich, ognia, ciśnienia i o ocaleniu garstki potomków Adama jest bardziej wiarygodny i logiczny niż bezpodstawne przypuszczenia o wyłonieniu się jednego organizmu z drugiego w odmiennej już formie za sprawą mutacji. Ślepcy intelektualni nie chcą pojąć, że człowiek był zawsze człowiekiem, małpa małpą, koń koniem, a pies psem.
Książka ta jest owocem ponad dwudziestu lat badań nad teorią ewolucji, Pisma Świętego, interpretacji tekstów mitów i cywilizacji wspomnianej przez greckiego filozofa Platona, dotyczy kataklizmu potopu datowanego w chronologii biblijnej na czasy Patriarchy Noego oraz porusza zjawisko anomalii występujących w pokładach geologicznych ziemi określonych w tzw. kolumnie geologicznej wymyślonej w XIX wieku przez prawnika i ateistę Charlesa Lyella i jego poprzedników w oparciu o własne wyobrażenia, niepotwierdzone żadnymi bezstronnymi doświadczeniami. Przekonanie o prawdziwości układu warstw skalnych i piachu oraz przypuszczalny czas ich powstania istnieje jedynie na papierze i w umysłach ludzi, którzy wierzą w realność tej koncepcji. Małe zainteresowanie opinii publicznej poruszanym tematem zagłady przedpotopowego świata zawęża krąg odbiorców do bardzo minimalnej liczby i ma różne przyczyny. Związane są one w pierwszej kolejności ze zwykłym lenistwem, pokusami luksusu, obojętnością, a także mętlikiem, jaki panuje w wielu dziedzinach nauki, na czele z historią. Inny powód obojętności wobec tego straszliwego wydarzenia w dziejach ludzkości ma bardziej mroczną naturę i powinien przerazić każdego, kto poważnie rozpatruje sprawy związane ze światem nadprzyrodzonym, z dyskretną ingerencją mocy piekielnych przebywających także na wyżynach niebieskich, o których wspomina Apostoł Paweł w Liście do Efezjan (Ef. 6, 12). Bez wątpienia, wobec tak ogromnej skali kłamstw próby zrozumienia pradawnych dziejów rodzaju ludzkiego są trudne i nierzadko wymagają wielkiego skupienia oraz odrzucenia fałszywych wytłumaczeń. Czynnik intelektualnego zwiedzenia przez byty duchowe ma fundamentalne znaczenie.
Prawdą jest, że wyobrażenie większości ludzi, którzy co nieco słyszeli o potopie i zasięgu śmiercionośnych fal, jest nikłe. Mówiąc bardzo delikatnie, niepełne. To bowiem, co nastąpiło po zamknięciu drzwi arki, można określić jako unicestwienie krajobrazów, destrukcję i zagładę wszelkich form żywych.
Praca w dużej mierze porusza zagadnienia związane z wiarą, z religią judaizmu biblijnego oraz chrześcijaństwa, co w żaden sposób nie przekreśla naukowych prób objaśnień fenomenu pojawienia się życia i dopasowania całego systemu przyrody w jeden perfekcyjny obieg, łączący zarówno naturę, jak również stworzenia i elementy pierwiastków materii. Pierwotnie w widzianym świecie nie było przypadku ani czegokolwiek, co mogło być pozbawione celowości. Wręcz przeciwnie. Wszystko było ułożone według Boskiego planu doskonałej synchronizacji. Wszelkie mutacje w tym systemie, wynaturzenia i niedoskonałości są konsekwencją grzechu Adama i Ewy, którzy byli królami, koroną stworzenia. Teksty są silnie powiązane z wiarą w nieomylność najstarszego dokumentu pochodzącego i zachowanego poprzez kopiowanie z wieków starożytnych, którym jest Biblia. Zagadnieniem poruszanym z nie mniejszą odpowiedzialnością jest chronologia wydarzeń oraz metoda naliczania czasu w dziejach. Sprawą budzącą niemałe kontrowersje są wzmianki o występowaniu w starożytności stworzeń niespotykanych już dzisiaj – przynajmniej na zurbanizowanych terenach, w cywilizowanych centrach wielkich metropolii. Dla współczesnych informacje o ich istnieniu mogą wydawać się czymś nierealnym, fantastycznym mirażem, jednak starożytnym przodkom nie było do śmiechu. Co niezwykle ciekawe, prawda o inności przedpotopowego świata wypierana jest z podświadomości człowieka ogołoconego z prawdziwej wiary w Chrystusa z geometrycznym wręcz postępem, z szybkością, z konsekwencją niespotykaną, co przymusza uważnych obserwatorów do zadawania pytań, co lub kto deformuje historię, wprowadzając w obieg absurdy teorii ewolucji.
O marazmie panującym w tej materii i zubożeniu badań dotyczących omawianego tematu świadczy zatrważająca statystyka dotycząca wydanych w PRL-u książek o potopie. Do roku 1988 na rynku objętym cenzurą władzy Polski Ludowej ukazała się tylko jedna publikacja napisana przez katolickiego duchownego ks. Lecha Stachowiaka, w żadnej mierze nie poruszająca zagadnień geologicznych i demonicznych. Powodem takiego stanu rzeczy był nacisk na walkę z Kościołem Chrystusa, promocja ateizmu oraz przeszkody, aby nie kierować myśli na sprawy związane ze zbawieniem. Po „przełomie” w 1989 roku i pozornym upadku komunizmu napisano jeszcze kilka książek na temat kataklizmu za czasów Noego, ale i one nie wychodziły poza zakres wytyczony przez teologię. Pisarze omijali szerokim łukiem ten wyśmiewany przez ewolucjonistów temat, między innymi z uwagi na groźbę ośmieszenia i przypięcie łatki nawiedzonego wariata. Lepiej sobie radziły pozycje dotyczące zatopienia kontynentu Atlantydy opisanej przez greckiego filozofa Platona, tajemnic Egiptu albo UFO – słowem, wszystkie prace negujące realność biblijnego przekazu o uratowaniu w arce ludzi, zwierząt i nasienia życia.
Chrześcijanie z nominacji wspólnot protestanckich pisali więcej i część ich prac została przetłumaczona na nasz język ojczysty, polski. My, chrześcijanie wyznania rzymskokatolickiego, jesteśmy w tych badaniach daleko za nimi, już choćby z uwagi na zgromadzony przez nich księgozbiór, liczony w dziesiątkach kompilacji, odczytów, programów telewizyjnych na przestrzeni wielu lat. Niekiedy były to naprawdę bardzo wartościowe opracowania oparte na prawdzie, a nie na zwodniczych wyobrażeniach.
Ilekroć rozważam przyczynę takiego stanu rzeczy, tym bardziej mam nieodparte wrażenie, że nad tajemnicą ocalenia ludzkości ciąży zmowa milczenia różnych środowisk i diabelskie fatum, co samo w sobie jest przecież przerażające. Gdyby władze tureckie zezwoliły na dostęp do góry Ararat (gdzie spoczywa arka przepołowiona na odrębne części, ukryta pod lodowym całunem) i gdyby zaprzestano nachalnej propagandy ewolucjonistów, wówczas być może prawda o autentyczności Biblii i przesłania z Księgi Rodzaju na tym obszarze wymusiłyby jakąś refleksję nad zagadnieniem własnej kondycji moralnej i osobistej relacji z Wiekuistym Bogiem. A tak jest, jak jest… Z obrazu, jaki wyłania się po analizie, świat prehistoryczny od grzechu do potopu przeistoczył się z piękna w okropny wymiar poplątania, wynaturzenia i destrukcji. Jednak ludzie zagmatwani w doczesnych przyjemnościach nie chcą o tym wiedzieć. I coś złego ich w tym utwierdza.