[stron_glowna]
0 książek
0.00 zł
polskiangielski
Książki papierowe i ebooki
Słaby punkt
Słaby punkt
Agata Adamska
Wydawca:My Book
Format, stron: A5 (148 x 210 mm), 262 str.
Rodzaj okładki: miękka
Data wydania:  grudzień 2022
Kategoria: powieść
ISBN:
978-83-7564-680-1
45.00 zł
ISBN:
978-83-7564-682-5
10.00 zł
FRAGMENT KSIĄŻKI
   Jeszcze tylko parę kroków i spokój. Jak się postara, to zdąży na autobus i dzięki temu do godziny będzie w domu, a tam ciepły kocyk, książka i może wino… No i Maurycy. Trzeba będzie darmozjada nakarmić. Jak tak dalej pójdzie, to pół pensji na tego futrzaka będzie przeznaczać. W zasadzie należałoby zabrać go do weterynarza…
   – Panno Odescalchi!
   Odruchowo przystanęła, wyrwana z toku rozmyślań o tym, że pacyfikacja prawie jedenastokilowego kota będzie drogą przez mękę. Poczuła irytację, bo zwrócenie się do niej w ten sposób – ktokolwiek by to był – z całą pewnością oznaczało spóźnienie się na autobus. Maurycy będzie niepocieszony. Pełna nadziei, że jakoś się wywinie, próbowała udawać, że nic nie słyszała, gdy wołający pojawił się na drodze do drzwi wyjściowych. Ubrany był w zwykłą czarną marynarkę, koszulkę o szarym odcieniu, dość znoszone dżinsy i buty w kolorze brudnego błota, kompletnie niepasujące do reszty stroju. Podniosła wzrok i dojrzała twarz nieznajomego – miał coś koło sześćdziesiątki, siwe włosy i kruczoczarny pojedynczy wąs nad ustami. Spojrzenie szarych oczu utkwił w niej i jedynie one w całej twarzy nie wydawały się nijakie i zmęczone.
   – Panno Odescalchi, chciałbym z panią porozmawiać – powiedział. Głos miał dość oschły.
   – Proszę mnie tak nie nazywać – odparła, usiłując stłumić narastającą irytację. W tym wszystkim musi jeszcze rozmawiać po angielsku, a to nie poprawiło jej nastroju.
   Jej rozmówca uniósł brwi zdziwiony. Westchnęła.
   – Zmieniłam nazwisko pięć lat temu. Proszę zwracać się do mnie poprawnie – stwierdziła.
   – Proszę wybaczyć. Czy możemy porozmawiać o pani rodzinie? – zapytał tak, jakby jej poprzednie słowa w ogóle go nie interesowały.
   – Nie utrzymujemy kontaktów. Obawiam się, że nie pomogę – powiedziała, zastanawiając się, czy może jednak jeśli pobiegnie, to zdąży na autobus.
   – Mimo to może poświęci mi pani parę minut? – naciskał starszy mężczyzna.
   Wyobrażając sobie, jak Maurycy sika do pewnych brązowych butów, skinęła głową niechętnie. Nieznajomy poprowadził ją do poczekalni niedaleko wejścia. Było to niewielkie pomieszczenie, utrzymane w jasnych kolorach beżu. Jedną ścianę zajmowało okno, aktualnie przesłonięte brązowymi roletami, pod drugą stała niewielka kanapa w podobnym kolorze. Naprzeciw niej ustawiono stół zasłany broszurami dotyczącymi zdrowotnych programów profilaktycznych. Znajdowało się tu dwóch kolejnych nieznajomych – jeden z nich stał pod oknem i przerzucał ulotki dotyczące badań przesiewowych raka prostaty i jelita grubego. Również miał na sobie marynarkę, dżinsy i adidasy. Odniosła nieodparte wrażenie, że ubiorem próbował wzorować się na jej poprzednim rozmówcy. Był od niego sporo młodszy, miał niebieskawe oczy i ciemnoblond włosy, zebrane w kucyk na karku. Zanim zdążyła przyjrzeć się drugiemu obecnemu w pokoju, dołączył do niej inicjator tego całego zamieszania. Chcąc nie chcąc, ze względu na zajętą kanapę, oparła się tyłem o stół. Ręce luźno podparła na blacie.
   – W czym mogę pomóc? – spytała uprzejmie.
   – Pozwoli pani, że się przedstawię. Jestem detektyw Miller, to jest mój partner Wilson, Interpol. A to nasz współpracownik Gracco, Europol. Chcielibyśmy porozmawiać chwilę o pani ojcu – powiedział siwowłosy mężczyzna.
   – Jak mówiłam, nie utrzymujemy kontaktów – odparła szybko.
   Ten o nazwisku Gracco wydawał się równie niezainteresowany rozmową jak ona. Ubrany był w zwykły szary sweter z dekoltem w serek, którego rękawy nieco podwinął, odsłaniając poznaczone żyłami ręce o ciemnej karnacji. Czarne sztruksowe spodnie nie wyróżniały się niczym szczególnym, tak jak i buty o sportowym fasonie. Mimo to wydawał się jedyną osobą w pomieszczeniu, która wiedziała, jak używać zawartości szafy nie na chybił trafił. Zgadywała, że był gdzieś w wieku detektywa. Co prawda jego włosy były tylko zaznaczone siwizną, jednak zmarszczek wokół oczu i ust miał chyba nawet więcej.
   – Twierdzi pani, że nie utrzymuje kontaktów z rodziną – zaczął Miller.
   – Owszem – potwierdziła.
   – Można wiedzieć dlaczego? – zapytał jej rozmówca.
   Wzruszyła ramionami.
   – Różnice światopoglądowe.
   Detektyw uniósł brwi.
   – Chyba nie do końca rozumiem – przyznał.
   – Nie za bardzo jest co. Nie dogadywałam się specjalnie z rodziną, więc postanowiłam się usamodzielnić. – Ton Soni był obojętny.
   – I dlatego zmieniła pani nazwisko – upewnił się mężczyzna.
   Skinęła głową.
   – Nie miało to nic wspólnego z chęcią ukrycia się? – dopytał uprzejmie starszy detektyw.
   Uniosła brwi, ignorując uważne spojrzenie, które od początku rozmowy utkwił w niej detektyw Wilson.
   – Dlaczego miałabym się ukrywać? – zapytała.
   – Może pani mi powie. Ucieczka z domu, zerwanie kontaktów z rodziną, zmiana nazwiska. Podobno bardzo często kłóciła się pani z ojcem. – Miller obserwował ją uważnie.
   – Zna pan nastolatkę, która tego nie robi? – odpowiedziała pytaniem.
   Gracco zerknął na nią.
   – Nie odniosła się pani do reszty zdania – zauważył Wilson.
   Spojrzała na niego.
   – Pan wybaczy. Nie uciekłam z domu, a wyjechałam do przyjaciół matki, o czym ojciec doskonale wiedział. Gdy osiągnęłam pełnoletność, nie chciałam polegać na nazwisku rodziny, więc zaczęłam od zera. Z rodziną nie dogadywałam się specjalnie, więc żadna ze stron nie szuka kontaktu – stwierdziła lekceważąco.
   – Czyżby? Dość często zmieniała pani miejsce zamieszkania – skomentował jej wypowiedź młodszy z detektywów.
   Spojrzała na niego lekko rozbawiona.
   – Nie jest łatwo znaleźć pracę, która pokryje koszty utrzymania podczas studiowania. – Sonia w dalszym ciągu mówiła obojętnie.
   – Mogła pani poprosić o pomoc finansową ojca. – Miller uniósł brwi, jakby to oczywiste rozwiązanie samo powinno wpaść jej do głowy.
   – Chyba nie do końca rozumie pan ideę usamodzielnienia się, detektywie – uśmiechnęła się do niego ciepło dziewczyna, przez co jej ciemnobrązowe oczy rozjaśniły się lekko.
   – Ciężko mi wyobrazić sobie, aby zwykłe kłótnie na linii nastolatka – ojciec mogły doprowadzić do takich drastycznych decyzji – zauważył Miller mimochodem.
   – Doceniam troskę, ale nie wiedziałam, że Interpol otworzył wydział familijny. Od kiedy zajmujecie się państwo konfliktami rodzinnymi? – spytała, w dalszym ciągu z ciepłym uśmiechem na ustach.
   – Zwykłe rodzinne konflikty raczej nas nie interesują, ale zgodzi się chyba pani ze mną, że pani rodzina do zwykłych nie należy – stwierdził detektyw.
   Dziewczyna zamrugała zdziwiona.
   – Chyba nie wiem, o czym pan mówi – odparła.
   Tym razem to Miller uśmiechnął się do niej. Zerknęła na Wilsona, ale w dalszym ciągu wpatrywał się w nią tak uważnie, jakby spodziewał się, że zaraz spróbuje wyskoczyć przez okno lub wyciągnie broń. Nie uzyskawszy żadnej wskazówki, przeniosła więc wzrok z powrotem na detektywa.
   – Rozumiem, że wie pani, czym zajmuje się rodzinna firma? – spytał.
   – Handel towarami luksusowymi, jakieś udziały w przemyśle militarnym. – Wzruszyła ramionami.
   – Jakieś szczegóły? – Tym razem odezwał się Wilson.
   – Myślę, że wszelkie szczegóły mogą zostać przekazane przez rzecznika firmy – stwierdziła, przyglądając się plakatowi promującemu kontrolną kolonoskopię, wiszącemu na ścianie.
   – Pani ich nie zna? – Wilson był sceptyczny.
   Gracco obserwował ją od niechcenia.
   – Czy pan naprawdę myśli, że ojciec dzielił się ze mną takimi rzeczami? Albo czy mnie jako nastolatkę w ogóle to interesowało? – zapytała.
   Dostrzegła lekko pogardliwy uśmiech na twarzy Gracco, ale zignorowała to.
© 2004-2023 by My Book
×