[stron_glowna]
0 książek
0.00 zł
polskiangielski
Książki papierowe i ebooki
Prawdziwy mężczyzna nigdy nie płacze
Prawdziwy mężczyzna nigdy nie płacze
Piotr Szudejko
Wydawca:My Book
Format, stron: A5 (148 x 210 mm), 232 str.
Rodzaj okładki: miękka
Data wydania:  lipiec 2021
Kategoria: poradniki
ISBN:
978-83-7564-644-3
44.00 zł
ISBN:
978-83-7564-646-7
22.00 zł
FRAGMENT KSIĄŻKI
   Idąc po raz pierwszy do szkoły, wiedziałem już, że nie wolno mi płakać, ponieważ jest to hańba, której nie da się w żaden sposób zmyć. Wiedziałem, sam nie wiem już skąd, że jest to nie tyle niemęskie, co wręcz babskie, tak jak babski może być węzeł. Nie trzeba tłumaczyć, jakie są efekty jego zastosowania. Widziałem, co spotyka kolegów, którzy naruszyli świętą zasadę – śmiech, pogarda, drobne uszczypliwości, a czasem i brutalne żarty. W piosence nie było mowy o chłopcach, byli tylko prawdziwi mężczyźni. Chłopiec, który zachowywał się jak baba, tracił przynależność do grupy prawdziwych mężczyzn, a jednocześnie nie zyskiwał przecież przynależności do grupy dziewcząt. Stawał się więc wyrzutkiem, którego jedyną nadzieją była krótka pamięć rówieśników.
   Z takim wzorcem wyszedłem zatem z domu, a kontakty szkolne tylko go pogłębiły i utrwaliły. Jednocześnie był to portret ledwie naszkicowany, który zostawiał sporo białych plam i niewiadomych, których nie potrafiłem jeszcze samodzielnie uzupełnić. Pytanie kolegów czy brata nie wchodziło w grę, ujawnienie niepewności było przecież znów babskie. Prawdziwy mężczyzna nie tylko nie może płakać, ale również nie zastanawia się, kim tak naprawdę jest, on to po prostu powinien wiedzieć. Ojciec nie mógł mi w tym pomóc, ponieważ nigdy, w żadnej sytuacji nie widziałem na przykład, żeby płakał. Łzy w jego oczach widziałem jedynie wówczas, gdy ziewał.
   Odkryłem na przykład, że męską cechą, którą cenią kobiety, jest wrażliwość. Do koncepcji prawdziwego mężczyzny dość szybko dołączył postulat bycia gentlemanem, który rozumie kobiety, broni ich i wspiera. Podświadomie czułem, że warto być gentlemanem, bo to zapewnia powodzenie u dziewcząt. Były one niestety, co przyznaję z pewnym wstydem, niezbyt mną zainteresowane. Wiedziałem, że jestem wrażliwy, ale jak ujawnić tę cechę, jak przekuć ją w atut, skoro nieubłaganie prowadziło to do naruszenia podstawy tożsamości prawdziwego mężczyzny, tak jak potrafiłem ją zrozumieć? Odczuwałem tutaj bolesną sprzeczność. Jak wzruszyć się po męsku? Jak być jednocześnie Johnem Waynem i Werterem? Tego rodzaju pytania spędzały mi sen z powiek.
   Dopiero po dłuższym czasie portret prawdziwego mężczyzny utrwalił się na tyle, że potrafiłem wypełnić treścią to, co nieszczęsna piosenka jedynie zarysowywała. Odkryłem cztery podstawowe cechy prawdziwego mężczyzny, i chociaż ktoś inny mógłby zaproponować zupełnie inny ich katalog, jestem pewien, że częściowo przynajmniej będziemy się zgadzać. Pozwól, Drogi Czytelniku, że pokrótce je przedstawię, tak jak je rozumiem.
   Przede wszystkim, prawdziwy mężczyzna jest silny. Chodzi tutaj oczywiście głównie o siłę fizyczną, ale również i psychiczną, którą można określić mianem dzielności. Siła wyraża się także i w tym, że prawdziwego mężczyzny nic nie rusza, nic go nie może zasmucić ani zdołować. Prawdziwy mężczyzna jest psychicznym nosorożcem, posiada grubą skórę, którą niełatwo przebić. Dzielny mężczyzna nie poddaje się w obliczu przeciwności losu, ale walczy z nurtem – im mocniej starają się go zniechęcić, tym on mocniej napiera. Nie rezygnuje tylko dlatego, że ktoś mu coś próbuje odradzić. Sam jest dla siebie najwyższym, albo nawet jedynym autorytetem.
   Po drugie, prawdziwego mężczyznę cechuje konsekwencja, co wynika z niezmienności jego poglądów i uczuć. Mężczyzna wie, co jest dobre, a co złe i bezbłędnie kieruje się w życiu tym pierwszym. Jeśli kibicuje jakiejś drużynie, to tej samej, niezależnie od jej wyników. Nie zmienia swoich przekonań w kwestiach podstawowych, co powoduje, że ma tendencje do bycia konserwatywnym. Wierność samemu sobie oznacza również, że prawdziwy mężczyzna nie kłamie, nawet jeśli powiedzenie prawdy wiąże się z nieprzyjemnościami.
   Po trzecie, prawdziwy mężczyzna jest oszczędny w słowach i wyrażaniu emocji. Nie mówi zbyt dużo, bo w takiej gadaninie może ujawnić jakąś swoją słabość. Na zewnątrz wyraża tylko takie emocje, które wypada mu posiadać: emocje kibica i patrioty, ale już niekoniecznie syna czy brata. Te inne, wątpliwe emocje powinien ukrywać, a w zasadzie najlepiej, żeby ich w ogóle nie odczuwał.
   Po czwarte, prawdziwy mężczyzna osiąga sukces w życiu. Na etapie szkoły są to głównie sukcesy sportowe, później zawodowe, materialne, a w końcowym etapie życia – sukcesy potomstwa. Czasami prawdziwy sens sukcesu może zostać odkryty po latach, jak w przypadku bohaterów narodowych, oddających życie za sprawę, pozornie na próżno. Ale zawsze, bez wyjątków, nadchodzi w końcu chwała zwycięstwa, chociażby moralnego.
   Siła, konsekwencja, emocjonalna oziębłość i życiowy sukces – to prawdziwy mężczyzna. I dodatkowo, w pakiecie, nie płacze.
   Najbardziej przerażające wydaje się to, że w miarę jak poznawałem wizerunek prawdziwego mężczyzny, przychodziło bolesne zrozumienie, że nie spełniam jego podstawowych założeń, że w rzeczy samej nie jestem prawdziwym mężczyzną i nigdy nim nie będę. Nigdy nie będę taki jak mój ojciec – potężny, niewzruszony symbol męskości. Chociaż tak jak inni chłopcy przymierzałem buty ojca, czułem, że one nigdy nie będą na mnie pasować.
   Przyznanie się do tego komukolwiek było wykluczone. Zrozumiałem, że czeka mnie gra, udawanie przed sobą i światem kogoś, kim nie jestem i nigdy się nie stanę. Już zawsze. Najgorsze było to, że chociaż świat dało się bez trudu oszukać, ja sam byłem bezwzględnie świadomy własnego fałszu i niedoskonałości. Wpadłem w błędne koło depresji. Im bardziej udawałem, tym bardziej oddalałem się od ideału, który przecież musi być bezwzględnie szczery i uczciwy, również względem samego siebie. Kiedy płakałem ze smutku, sam z siebie szydziłem, bo przecież prawdziwy mężczyzna nigdy nie płacze. Byłem głosem własnego ojca. Chciałem przynależeć, a mogłem jedynie stroić się w nie swoje piórka i udawać, w nadziei, że nikt nie powie mi: sprawdzam. Skutki bywały różne. Maskę prawdziwego mężczyzny szczególnie ciężko było nosić przed dziewczynami, zwłaszcza gdy mi na nich zależało. Nie miałem pojęcia czemu.
   Nie myśl jednak, Czytelniku, że tkwiłem w tej przygotowanej na każdego chłopca pułapce, mając od pierwszego już dnia pełną świadomość jej istnienia. Nic podobnego. Wiedziałem jedynie, że nie jestem prawdziwym mężczyzną. Sądziłem, że jestem smutny bez specjalnego powodu, a nawet wbrew oczywistym przecież powodom do radości albo chociaż zadowolenia. Matka powtarzała mi do znudzenia, kiedy tylko stawałem się markotny, swoje nieśmiertelne hasło: „ręce, nogi masz”. Tak jakby to wystarczało! Byłem smutny, nie wiedząc, co leży u podstaw tego smutku. Zrozumienie tego zajęło mi prawie trzydzieści lat.
© 2004-2023 by My Book
×