[stron_glowna]
0 książek
0.00 zł
polskiangielski
Książki papierowe i ebooki
Dubito ergo sum: Wątpię, więc jestem
Dubito ergo sum: Wątpię, więc jestem
Maja Szymańska
Wydawca:My Book
Format, stron: A5 (148 x 210 mm), 175 str.
Rodzaj okładki: miękka
Data wydania:  sierpień 2008
Kategoria: powieść
ISBN:
978-83-7564-097-7
23.00 zł
ISBN:
978-83-7564-114-1
13.50 zł
FRAGMENT KSIĄŻKI
    Niewielkie biurko ustawione przy oknie i wielka księga otwarta gdzieś w połowie. Mały pokoik z mnóstwem regałów zapełnionych po brzegi oraz fotelik w kąciku. Przewrócone krzesełko na środku dywanika, a zaraz za nim pióro. Na parapecie okna siedzi kobieta ubrana na czarno, pali papierosa, kontemplując widok na świat.
    – Nudno… – szepcze i zaciąga się dymem. – Cholernie nudno…
     Na purpurowym niebie widać zarówno księżyc, jak i słońce, brakuje jeszcze chmur. Wiatr podąża przed siebie w nieskończonej wędrówce, szepcząc z cicha historie nikomu dotąd nieznane. To miejsce, przez jedną tylko osobę zamieszkane, zdaje się być ostoją spokoju, nawet teraz, gdy w wyższych sferach panuje tak ogromne poruszenie. Świat oddalony od innych, hermetycznie w sobie zamknięty, pozostaje niezmienny, podczas gdy inne chylą się z wolna ku upadkowi.
    – Jeszcze trochę i oszaleję – szepcze kobieta, a głos jej niesie ze sobą wiatr. Po raz ostatni zaciąga się papierosem, po czym gasi go o parapet i wyrzuca przed siebie. Zamyka oczy, wdychając głęboko powietrze, wracając wspomnieniami do czasów tak odległych, a zarazem tak bliskich. Tysiące obrazów przedstawiających tysiące sytuacji. Kiedyś było inaczej. Kiedyś było ciekawiej… ale dziś to dziś i nic tego nie zmieni. Nie warto rozpamiętywać przeszłości, bo przynosi to tylko żal i pustkę. Powieki z wolna podnoszą się, a oczy kierują w stronę biurka. Kobieta wstaje z parapetu. Wolnym krokiem przemierza pomieszczenie, by zatrzymać się obok przewróconego krzesła.
    – Pora wracać do pracy – słowa wypowiedziane bez żadnych emocji zdają się wibrować w niemal pustym pomieszczeniu. – Im szybciej zacznę, tym szybciej skończę.
    
     Niewielkie biurko, a przy nim pochylająca się nad otwartą w połowie księgą postać ubrana na czarno macza pióro w atramencie, pisząc Księgę Losu. Jej oczy bez blasku patrzą na kreślone z wolna znaki. Nie przejmowała się, skazując kogoś na śmierć. Nie cieszyła jej radość innych. Była sędzią sprawiedliwym i nigdy się nie myliła. Ktoś taki jak ona nie mógł się mylić. Nauczona wieloletnim doświadczeniem nie starała się ingerować w życie podopiecznych, nawet gdy działa im się krzywda. Nie negowała decyzji Rady Starszych ani nie sprzeciwiała się im. Godnie stawiała czoła wszelkim trudnościom, nie skarżąc się na nic. Przez większość życia milczała, posłusznie wypełniając rozkazy. Taka była do dnia, kiedy w jej sercu z kamienia zrodziło się zwątpienie, a pusty do tej pory wzrok zaczął nabierać blasku.
     Za dnia cierpliwie spisywała przeznaczenie wszystkich istot żyjących w powierzonym jej pod opiekę świecie, a w nocy modliła się o cierpliwość i wytrwałość. Nigdy nie odpoczywała, w dni święte przyjmowała skargi ludu. Czasem, gdy dzień dobiegał końca, a noc jeszcze w pełni nie nastała, wstawała od biurka, po czym siadała na parapecie, zapalając papierosa. Starała się zbyt wiele nie myśleć o przeszłości ani o tym, jaka jest. Kontemplowała po prostu widoki, słuchała tego, co ma jej do powiedzenia wiatr. Wiedziała, że gdzieś tam daleko są inne światy i gdzieś tam daleko wieją inne wiatry, ale nie przeszło jej przez myśl, by opuścić złotą klatkę, jak zwykła nazywać ów mały pokoik. Mijało się z celem wyczekiwanie dnia, by usłyszeć głos z nieba grzmiący: „Idź i nawracaj!”. Mijało się z celem czekanie na cokolwiek, bo co ma być, i tak będzie, więc lepiej nie myśleć o jutrze…
     Kiedyś była inna. Kiedyś wierzyła w jutro, czekała na nie z zapartym tchem… a może to tylko sen? Może wczoraj nigdy nie było? Pewne jest, że czas ją zmienił i zmieniła ją powierzona przez Radę funkcja. Stała się taka, jaką być powinna. Stała się obojętna na otaczający ją świat. Wyzuta z jakichkolwiek uczuć trwała w stanie stagnacji, obserwując bacznie wszystko, co się dookoła niej działo. Ile lat minęło, od kiedy mianowano ją duchem opiekuńczym? Ile czasu minęło, od kiedy dni zaczęły być do siebie podobne? Pytania owe uporczywie do niej wracały. Z dnia na dzień wszystko stawało się jednakowo szare. Nie sprzeciwiała się jednak. Tak było widocznie lepiej, bo jeśli nie, to dlaczego przydzielili jej takie stanowisko? Jaki plan miał wobec niej Stwórca, skazując ją na monotonne istnienie, którego tak pragnęła się wystrzegać? Czy miała to być kara za przelaną na jego polecenie krew? A może…
    
     Kobieta zamknęła z trzaskiem Księgę Losu i odłożyła na regał. Podeszła ponownie do okna. Wysoko na niebie widać było tarczę księżyca oraz kilka gwiazd. Zaczynało się robić chłodno, gdy odpaliła kolejnego tego dnia papierosa. Znudzonym wzrokiem wodziła po krainie oddanej jej pod opiekę, zastanawiając się nad sensem życia. Wiedziała, że droga rozwoju każdej istoty polega na doświadczaniu zmian we własnym wnętrzu. Zdawała sobie sprawę, jak ważne jest utrzymanie równowagi i poznanie zarówno tego, co dobre, jak i tego, co złe. Mówiono jej: „Doświadcz całej gamy uczuć, a zrozumiesz”, ale ona nie rozumiała, bo nikt nie nauczył jej, jak czuć. Wręcz przeciwnie. Od zawsze wymagano od niej opanowania, wręcz chłodnego stosunku do tego, co robi. Właśnie teraz, gdy paliła kolejnego papierosa, w jej umyśle, sercu, duszy powstawał plan, który miał zmienić życie nie tylko jej, ale także tysięcy istot stojących na jej drodze. Oto jej historia. Oto historia duszy z ciałem, które zapragnęło zrozumieć ciała z duszami. Oto historia tej, która będąc duchem opiekuńczym, zapragnęła stać się człowiekiem. Oto moja historia…
    
     Niczym dziecko we mgle szukam drogi do domu, gdzie ktoś na mnie czeka. Przerażona błądzę po omacku. Stąpam z lękiem, jakby w obawie, że grunt osunie mi się spod stóp. W moim sercu powoli zapada zmierzch i demony wychodzą na polowanie. Tak jak człowiek mylę się, tak jak człowiek wątpię. Szkoda tylko, że nie jestem człowiekiem, bo ludziom wybacza się niedoskonałość, akceptując ich takimi, jacy są… Słowa przelewane teraz na papier nie mają być dla nikogo podręcznikiem. Nie chcę, by był to kolejny poradnik, jak żyć, kochać, odnajdywać siebie w różnych sytuacjach. Dlatego też niech te kilka rozdziałów mojego istnienia stanie się dla innych co najwyżej inspiracją do odkrycia własnej drogi, bo są one jedynie zbiorem wspomnień kogoś, kto dążył do doskonałości…
© 2004-2023 by My Book
×